Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango

Rankiem 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem wydarzyła się jedna z największych tragedii w historii Polski. W katastrofie lotniczej zginęło 96 osób tworzących polityczną elitę narodu, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z Małżonką, prezydent Ryszard Kaczorowski, Anna Walentynowicz, parlamentarzyści, dowódcy wojska, liderzy środowisk patriotycznych. Polscy poeci nie pozostali głusi na tę tragedię. W wierszach publikowanych w prasie i internecie składaliśmy hołd poległym, odsłaniając jednocześnie symboliczne, historiozoficzne, metafizyczne i polityczne wymiary katastrofy. Nie zawsze, co zrozumiałe, były to próby podejmowane z odpowiednim dystansem. Jednak wierząc, że wartość moralna usprawiedliwia ewentualne niedostatki warsztatu, zdecydowałem się zebrać te utwory w jednym miejscu jako świadectwo wspólnego bólu, ale też siły i nadziei. Antologia ma charakter otwarty i będzie uzupełniana na bieżąco. Za motto całości niech posłuży napis umieszczany na dawnych dzwonach kościelnych: "Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango" ("Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę").

środa, 10 listopada 2010

KRZYSZTOF KOEHLER

(ur. 1963) - jeden z najważniejszych poetów pokolenia "brulionu", krytyk literacki, eseista, historyk literatury. Profesor i wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Wydał książki poetyckie: "Wiersze" (1990), "Nieudana pielgrzymka" (1993), "Partyzant prawdy" (1996), "Trzecia część" (2003), "Porwanie Europy" (2008). Autor scenariuszy do filmów dokumentalnych i widowisk telewizyjnych (m.in. "Sarmacja, czyli Polska", "Macie swojego poetę!", "Pieśni postu świętego z dawnych polskich poetów zebrane"). W latach 2006-2009 dyrektor TVP Kultura. Mieszka w Krakowie.

Odpowiedź

Buty, czerwone sznurowadła,
Rozczłapane adidasy z Carrefoura,
krok po kroku, tureckie dżinsy, pod pachą
zrolowane koce (bo koczowali w kolejce
w nocy) i reklamówki, spocone ciała,
a i mężczyzna z dzieckiem na ręku,
O kulach, jak starał się przyklęknąć,
a i sędziwy starzec, AK-owiec?
Widziałeś?
Widziałeś naród?
Widziałem, jak wznosi flagi
W łopocie na Rynku w Krakowie,
Jak intonuje pieśń, aż szyby drżą,
Jak szuka miejsca, by w przykucu
Najświętszy Sakrament, gdzieś
Na drugim końcu placu, we wnętrzu,
Wznoszony rękami kardynała,
Adorować.
Widziałem, widziałem, widziałem.
Zapalali znicze i całe wiązanki
Kwiatów podawali sobie z rąk do
Rąk, jak w amoku,
Ruchliwi, z miejsca w miejsce,
Z oka kamery podniebnej,
Jak mrówki jakieś ze wzrokiem
Utkwionym w ziemi.
Nie patrz w ziemię, w niebo podnieś
głowę!
Nie patrz w ziemię?
Jakże nie patrzyć
W ziemię, skoro ja z ziemi jestem?
Z tych wypoconych koców,
Tym utytłany staniem, okopcony
Knotkiem wątłym świecy,
Skoro rozpycham się w tłumie,
Mało widzę, bo wciąż zasłania,
Przeszkadza, na palce się wspinam,
Ale i telebimu nawet nie zobaczę.
Ani głów, ani ramion, ni pleców,
Oddycham, śpiewam, płaczę.
W niebo mam patrzyć?
I co zobaczę?
Owszem, w oknie głowę:
szklą się błyski w złoconej
oprawie: relacjonowanie
Zbiorowych uniesień i rachunek
Narodowego sumienia: to jest
Rachuba zranień i krzywd, estetyczny
Bezład i żałosny patos,
Zbiór wynaturzeń.
„Obudził się demon,
Zmartwychwstał trup,
Obudził się demon,
Zmartwychwstał trup
I truje, zatruwa, kazi,
Sączy, bredzi
Nacjonalnym slangiem lud.
Tfu!”
Niebo, a na nim białe chmury
i niewidzialna
Łapa pyłu, która tuli nas, przyciska,
Zamyka, zostawia na placu.
Samych.
Więc lepiej w ekran komputera, setki
razy
Ten sam film i wycie syreny
I strzały w mglistym lesie, aż po
Doczepione do nich rozwiązania,
Rozstrzygnięcia, domniemania,
„Nie rozumiesz czy nie chcesz,
Boisz się, zrozumieć?”
My, Panie, niepokorne Twoje dzieci
w tłumie.
Niewidzące, widziane
Przyciągane,
Stracone, odzyskane
Zbrukane, oczyszczane
Spalone, zmiażdżone,
Rozwalone, rozproszone
W pył, proch, w parę,
W chrzęst.
Plutony egzekucyjne
Kompanie honorowe
I salwy armatnie,
I przeraźliwy krzyk.
I mamrotanie przez
łzy: O nie zapomnij
O mnie; nie zapomnij
O mnie; nie zapomnij
O mnie, pamiętaj o mnie,
Za nami się módl.
Jakże ja mam zapomnieć o tobie,
Jeśli zapomnę o was, czy zapomnę,
Nie zapomnę, jakże zapomnieć,
Pamiętam widzę słyszę jestem.
W samym sercu jestem.
Zamieszkałem już.
I nie otworzy się grób
Bo i nie zamknął się grób.
Otwarto najcięższe z wrót
Jesteśmy w Polsce już.
W Polsce jesteśmy znów.

10-22 kwietnia 2010

pierwodruk: "Rzeczpospolita" ("Plus Minus") 30 kwietnia - 3 maja 2010