Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango

Rankiem 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem wydarzyła się jedna z największych tragedii w historii Polski. W katastrofie lotniczej zginęło 96 osób tworzących polityczną elitę narodu, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z Małżonką, prezydent Ryszard Kaczorowski, Anna Walentynowicz, parlamentarzyści, dowódcy wojska, liderzy środowisk patriotycznych. Polscy poeci nie pozostali głusi na tę tragedię. W wierszach publikowanych w prasie i internecie składaliśmy hołd poległym, odsłaniając jednocześnie symboliczne, historiozoficzne, metafizyczne i polityczne wymiary katastrofy. Nie zawsze, co zrozumiałe, były to próby podejmowane z odpowiednim dystansem. Jednak wierząc, że wartość moralna usprawiedliwia ewentualne niedostatki warsztatu, zdecydowałem się zebrać te utwory w jednym miejscu jako świadectwo wspólnego bólu, ale też siły i nadziei. Antologia ma charakter otwarty i będzie uzupełniana na bieżąco. Za motto całości niech posłuży napis umieszczany na dawnych dzwonach kościelnych: "Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango" ("Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę").

wtorek, 2 października 2012

PIOTR MÜLDNER-NIECKOWSKI

(ur. 1946) - poeta, prozaik, dramaturg, tłumacz, lekarz. Profesor w Instytucie Filologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wydał m.in.: tomiki poezji "Ludzki wynalazek" (1978), "Wilgoć” (1997), "Za kobietą tren" (2001), "Opaska gazowa. Poemat dyżurny" (1970, 2004), "Park" (2011), powieści "Himalaje" (1979), "Czapki i niewidki" (1980), "Diabeł na placu Zbawiciela" (1990), zbiory opowiadań "Śpiący w mieście" (1978), "Raz jeden jedyny" (2007), słowniki "Wielki słownik frazeologiczny języka polskiego" (2003), "Wielki słownik skrótów i skrótowców" (2007). Jest także autorem ponad 60 dramatów radiowych. Laureat m.in. Nagrody I st. Polskiego Radia za Twórczość Radiową, Nagrody im. C.K. Norwida. Mieszka w Podkowie Leśnej.

Osiem dni temu przed wielu laty
pod Smoleńskiem rozpadł się polski samolot


Patrzyliśmy obaj, w troje,
całą dużą grupą,
stojąc obok siebie, nie wierząc,
nie dotykając się, opierając,
patrzyliśmy w siebie, wprost od siebie,
czując, że obok kolano w kolano,
głowa w głowę, można się chylić
na sąsiednie ramię, szukaniem czoła
od tych szyj i z góry, i aby łowić
widmo, to, co się budzimy
z krzykiem w igłach dnia,
od tego, co tak widzimy samych siebie,
nas, co patrzymy, wbici na pal

18.04.2010

pierwodruk: Piotr Müldner-Nieckowski, "Park", Warszawa 2011