Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango

Rankiem 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem wydarzyła się jedna z największych tragedii w historii Polski. W katastrofie lotniczej zginęło 96 osób tworzących polityczną elitę narodu, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z Małżonką, prezydent Ryszard Kaczorowski, Anna Walentynowicz, parlamentarzyści, dowódcy wojska, liderzy środowisk patriotycznych. Polscy poeci nie pozostali głusi na tę tragedię. W wierszach publikowanych w prasie i internecie składaliśmy hołd poległym, odsłaniając jednocześnie symboliczne, historiozoficzne, metafizyczne i polityczne wymiary katastrofy. Nie zawsze, co zrozumiałe, były to próby podejmowane z odpowiednim dystansem. Jednak wierząc, że wartość moralna usprawiedliwia ewentualne niedostatki warsztatu, zdecydowałem się zebrać te utwory w jednym miejscu jako świadectwo wspólnego bólu, ale też siły i nadziei. Antologia ma charakter otwarty i będzie uzupełniana na bieżąco. Za motto całości niech posłuży napis umieszczany na dawnych dzwonach kościelnych: "Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango" ("Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę").

niedziela, 30 stycznia 2011

JACEK TRZNADEL

(ur. 1930) - krytyk literacki, historyk literatury, poeta, prozaik, eseista, edytor dzieł Bolesława Leśmiana. Wydał m.in. "Róże trzecie. Szkice o poezji współczesnej" (1966), "Czytanie Norwida. Próby" (1978), "Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami" (1986),"Polski Hamlet. Kłopoty z działaniem" (1988), "Powrót rozstrzelanej armii" (1994), "Z popiołu czy wstaniesz?" (1995), "Spojrzeć na Eurydykę. Szkice literackie" (2003), "Utajone w oddechu. Wiersze wybrane" (2003). Jest jednym z inicjatorów założenia Polskiej Fundacji Katyńskiej i Niezależnego Komitetu Badania Zbrodni Katyńskiej. Od 2002 członek jury Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Po katastrofie smoleńskiej w liście otwartym zwrócił się do premiera Donalda Tuska  o "powołanie niezależnej Międzynarodowej Komisji Technicznej dla zbadania przyczyn katastrofy". Stały współpracownik dwumiesięcznika "Arcana". Mieszka w Warszawie.

Stratosferyczni

oni wracają choć bardzo zmienieni
bez rąk i nóg i bez twarzy
na okrutnej smoleńskiej ziemi
leżą strąceni Ikarzy

stratosferyczni po niebieskiej toni
do ojców lecieli Ikarzy
spaleni śmiertelną bronią
już nic złego im się nie zdarzy

ze swych ciał potrzaskanych wysiadają
kto ma rękę lub nogę szczęśliwy
jak to trupy pożegnalnie nas witają
i próbują mówić jak to żywi

rozerwani jeszcze o coś proszą
machają odrąbanymi rękami
choć jak bagaż wstydliwy się noszą
idąc z oderwanymi głowami

po kolei znakiem tajemnym
ręką przyłożoną do serca
przenikają w nas wiedzą podziemną
znają twarz strasznego mordercy

choć na baczność leżą na trawie
jeszcze ustami ruszają choć niemi
wierni aż do końca sprawie
nie zginęła tylko my giniemy

spojrzyj w górę rozpatrz się po niebie
płyną we krwi uprane obłoki
stratosferyczne wszystkie obok siebie
wiecznie żywe w korabiu wysokim

pierwodruk: jacektrznadel.pl