Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango

Rankiem 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem wydarzyła się jedna z największych tragedii w historii Polski. W katastrofie lotniczej zginęło 96 osób tworzących polityczną elitę narodu, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z Małżonką, prezydent Ryszard Kaczorowski, Anna Walentynowicz, parlamentarzyści, dowódcy wojska, liderzy środowisk patriotycznych. Polscy poeci nie pozostali głusi na tę tragedię. W wierszach publikowanych w prasie i internecie składaliśmy hołd poległym, odsłaniając jednocześnie symboliczne, historiozoficzne, metafizyczne i polityczne wymiary katastrofy. Nie zawsze, co zrozumiałe, były to próby podejmowane z odpowiednim dystansem. Jednak wierząc, że wartość moralna usprawiedliwia ewentualne niedostatki warsztatu, zdecydowałem się zebrać te utwory w jednym miejscu jako świadectwo wspólnego bólu, ale też siły i nadziei. Antologia ma charakter otwarty i będzie uzupełniana na bieżąco. Za motto całości niech posłuży napis umieszczany na dawnych dzwonach kościelnych: "Vivos voco, mortuos plango, fulgura frango" ("Żywych zwołuję, zmarłych opłakuję, gromy kruszę").

środa, 25 kwietnia 2012

ANDRZEJ TADEUSZ KIJOWSKI

(ur. 1954) - poeta, publicysta, realizator telewizyjny, wykładowca akademicki, działacz odrodzonego samorządu. W latach 1976-1989 współpracownik KOR-u i NOW-ej oraz paryskiego "Kontaktu". Wydał m.in. "Opis obyczajów w XV-leciu międzysojuszniczym 1989-2004". Mieszka w Warszawie.

Sława *

Pałac zdobyłeś. Tłumy na Frascati
Na całą Polskę sławiły Twe imię.
Przyglądam się tej barwnej fotografii.
Po lecie, rychło nadchodzącej - zimie.

Zimny był Pałac. Nieufni sąsiedzi.
Wśród żyrandoli kapuś ściskał pięści.
A Ty jak dziecko, co ma księżyc w sieci,
Ukradłszy nocy blask – nie wierzysz zemście.

Smok wyszedł z jamy. Padłeś pod Wawelem.
Niebo zamknięte. Srożą się wulkany.
Nadziei w sercach strwożonych niewiele.
Głosimy klęskę setne licząc rany.

Po nocy – brzask. Po zimie wiosna świta.
Po ojcu – syn. A brat szlusuje brata.
Są moce zła. Lecz Anioł wnet je schwyta.
To zwykły Sławy bieg. Porządek świata.

* Część wiersza datowana 23.IV.2010 r. Całość tekstu na stronie Andrzeja Tadeusza Kijowskiego.

Elegia dla Marka Rosiaka

Bronisławowi Wildsteinowi

To jest wiersz spod krzyża do tych osób,
Które zła się boją, nie chcą wierzyć.
To ostatni rozpaczliwy sposób
By się przez tę waszą drwinę przebić.

Wy szepczecie: ciszej nad Rosiakiem.
Chcecie cieszyć się swobód dostatkiem.
On był wszakże gorejącym krzakiem.
Zginął, poległ z nienawiści bratniej!

Wspominacie heroiczne czasy.
Dzwonki do drzwi, zabrane paszporty.
Kiedy trzeba wspomnicie Pyjasa.
Śmierć Przemyka. Zbuntowane porty.

Nie ma portów i stocznie sprzedane.
Rząd zaciera ślady po zamachu.
Gdzie zostało zabitych nad ranem.
Stu naiwnych, prawdziwych Polaków.

Nie ma pracy! Od lat, od miesięcy.
Wolno mówić, można emigrować.
Pod krzyżami krzyczą ludzie – z nędzy.
Gdzie się chcecie przed ich skargą schować?

Rosną mury. Te bramy kodowe:
Piny, Nipy i dostęp do sieci.
Ludzie czują historyczną zmowę
I, że czają się na nas – sąsiedzi.

Jakże trudno uwierzyć nad ranem,
Że dzień nie wstał, że mrok nas zasnuwa.
Jeszcze śnisz, tłumisz lęk, pijesz kawę.
Jeszcze marzysz o sztuce – co długa.

Krótka sztuka a długie uniki:
Sonnenbrucha, Szymborskiej, Ważyka.
Co się strzegli ludowej paniki.
Nie widzieli jak świat wokół znikał.

Nie wierzyli: w mydło z ludzkiej skóry,
Rozstrzelanych jak Nil strzałem w ciemię.
Was smoleńskie zaślepiają chmury.
Drwiną pustą głuszycie sumienie.

20 kwietnia 2011

pierwodruk: atkijowski.blogspot.com